Namiotowa 43, 94-218 Łódź

kontakt@srzednicki.org

+48 501 483 457

Władysława Maciesza z d. Srzednicka herbu Pomian

Ulubiona kurierka Józefa Piłsudskiego przedzierająca się przez fronty I wojny światowej, twarda senator II RP walcząca o losy najbardziej pokrzywdzonych, agentka głębokiego wywiadu Armii Krajowej, skazana przez Niemców na śmierć przez zgilotynowanie. Dziś Władysława Maciesza wydaje się, niestety, postacią nieobecną w świadomości historycznej Polaków. Przybliżamy jej historię.

 

  • Dziś opowieść o Władysławie Macieszy, ps. „Sława”, która była kurierem wywiadu 1. pułku Legionów, senatorem II RP IV kadencji i kurierem głębokiego wywiadu AK

 

  • Podczas I wojny światowej działała w powołanym przez Józefa Piłsudskiego Żeńskim Oddziale Wywiadowczym, a podczas II wojny – w wywiadzie ofensywnym II oddziału AK „Stragan”

 

 

  • „Sława” wielokrotnie przekraczała granice, przewożąc m.in. tajne dokumenty, pieniądze, meldunki. Została przez Niemców skazana na śmierć przez ścięcie gilotyną, ale uniknęła tego, dzięki wyjątkowym zbiegom okoliczności

 

 

Przyszła na świat 30 czerwca 1888 roku jako Władysława Jadwiga Srzednicka herbu Pomian. Była jednym z czworga dzieci adwokata Leona Srzednickiego i Pauliny z domu Tomaszewicz. Jej ojciec, były powstaniec styczniowy, dzierżawił niewielką miejscowość Karwin koło Proszowic, leżącą na południu zaboru rosyjskiego.

 

Małżeństwo trwające kilkanaście godzin

Po śmierci męża matka Władysławy zrzeka się majątku w Karwinie i przenosi wraz z dziećmi do rodzinnych dóbr w Wieruszowie koło Wielunia, na pograniczu zaborów rosyjskiego i pruskiego. Po kilku latach, z uwagi na konieczność dalszego kształcenia potomstwa, wyjeżdża do Warszawy. Władysława rozpoczyna tam naukę w II Gimnazjum Żeńskim, które kończy w roku 1904.

Wkrótce do grona jej znajomych dołącza młody, ale cieszący się już sławą poeta Stanisław Długosz, który okazuje się miłością jej życia. Niestety, mężczyzna ginie jako żołnierz Legionów Polskich w bitwie pod Samoklęskami 6 sierpnia 1915 roku. Gdy kobieta dowiaduje się o śmierci ukochanego, udaje się na miejsce pochówku, by wykopać zwłoki i naocznie się przekonać, czy faktycznie został zabity. Wcześniej miała mieć sny, że Stanisław został pogrzebany żywcem.

 

By przedrzeć się przez front, udaje panienkę z dobrego domu

W Krakowie angażuje się w życie polityczne. Wstępuje do paramilitarnej organizacji o nazwie Polskie Drużyny Strzeleckie, która szkoli młodzież na wypadek wojny lub powstania narodowego. W 1913 roku wszyscy „drużyniacy” składają przysięgę zachowania gotowości bojowej.

Po wybuchu I wojny światowej Józef Piłsudski, uważając, że kobiety mogą się przydać jako wywiadowczynie, zakłada przy I Brygadzie Legionów Żeński Oddział Wywiadowczy. Na jego czele staje przyszła żona naczelnika państwa, Aleksandra Szczerbińska.

Do oddziału należy 46 kobiet. Są wśród nich nauczycielki, studentki, krawcowe. Najmłodsza ma 20 lat, najstarsza – 65.

„Sława” dostaje tutaj poważne zadanie: ma się przedrzeć przez front rosyjsko-niemiecki i dostarczyć Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w Warszawie pieniądze i rozkazy. Aby je wypełnić, postanawia udawać panienkę z dobrego domu. Ubrana w koronkową suknię, zabiera ze sobą służącą, psa oraz walizkę wypełnioną gotówką, mapami i ulotkami. 12 grudnia 1915 roku w okolicach Płocka kobiety dostają się między okopy. Cały dzień leżą w śniegu, kryjąc się przed ostrzałem.

Po zapadnięciu zmierzchu przeczołgują się w kierunku rzeki, na brzegu której stoją Rosjanie. Władysławie udaje się przekonać żołnierzy, że zmierza do chorej matki w Warszawie. Kobiety zostają zaprowadzone do kwatery polowej w wiejskiej chacie i poddane rewizji. Kiedy żołnierz próbuje otworzyć walizkę pełną nielegalnych dokumentów, Władysława jakby w natchnieniu woła: Ach, prawda, przecież ja mam w niej rewolwer! Pokazuje Rosjanom broń, a ci… zapominają o przeszukaniu ekwipunku.

 

Kobiety trafiają do aresztu, ale wieczorem zostają przewiezione do sztabu pułku. Tam są podjęte prawdziwą ucztą, częstowane kawiorem i szampanem – dama na froncie to rzadkość! Rosjanie przez cztery dni zastanawiają, czy są szpiegami, czy nie. W końcu jeden z nich, oczarowany urodą Srzednickiej, orzeka, że dziewczyna ma zbyt uczciwe oczy, by być szpiegiem. Zostają zwolnione, a nawet podwiezione do najbliższej stacji kolejowej, skąd udają się do Warszawy. Po szczęśliwym powrocie „Sławy” do Krakowa Piłsudski stwierdza: „właśnie dlatego fundament wywiadu powinny stanowić kobiety”.

 

 

Od agentki wywiadu do senatora

Odzyskanie niepodległości nie oznacza końca służby Władysławy dla kraju. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej, w ramach działalności w Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), rozpoczyna ochotniczą służbę w obozie jenieckim w Wadowicach. W obozie panuje tyfus. Nie obawiając się choroby, „Sława” biega od chorego do chorego, podając leki, zmieniając pościel. – To są jeńcy! – protestuje, widząc obojętność polskiego personelu wobec cierpienia sowieckich żołnierzy.

Po wojnie Piłsudski wysyła Władysławę do Niemiec, z zadaniem utworzenia polskiej siatki wywiadowczej. Agentka najpierw pracuje w fabryce w Essen, następnie dwa lata spędza wśród niemieckich robotników w Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie, zbierając informacje dla II Oddziału Wojska Polskiego.

Po powrocie do Polski, podczas przyjęcia zorganizowanego przez Marszałka, poznaje jego osobistego lekarza oraz posła na sejm Adolfa Macieszę, który wkrótce zostaje jej mężem. Para bierze ślub w kościele ewangelicko-reformowanym w Wilnie. Niestety, związek trwa tylko cztery lata. Mąż „Sławy” umiera na zawał serca w 1929 roku.

 

W 1935 roku, odnalazłszy w sobie polityka, kobieta startuje w wyborach na senatora II RP. Jako członek Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem zostaje wybrana na IV kadencję. Warto zauważyć, że Polki jako jedne z pierwszych na świecie pojawiają się w parlamencie. W międzywojniu do senatu RP trafia 19 kobiet, kilka z nich sprawuje mandat senatora kilkakrotnie. Pracę w senacie Władysława traktuje bardzo poważnie. Walczy z analfabetyzmem, antysemityzmem, dąży do równouprawnienia kobiet i poprawy służby zdrowia na wsi.

 

Agentka o kryptonimie Y-59

Gdy 1 września 1939 roku Niemcy atakują Polskę, „Sława” nie ucieka z Warszawy, mimo że pozostanie w mieście nie jest dla niej bezpieczne. Musi się ukrywać, zmienia nazwisko i opuszcza mieszkanie przy al. Szucha, zaanektowane przez Niemców. Poświęca się pracy konspiracyjnej. 27 września, a więc jeszcze podczas oblężenia stolicy, w podziemiach gmachu PKO przy ul. Świętokrzyskiej, bierze udział w spotkaniu, podczas którego powstaje Służba Zwycięstwu Polski (SZP), przekształcona 13 listopada 1939 roku w Związek Walki Zbrojnej (ZWZ). Zostaje łącznikiem pomiędzy komendą główną ZWZ a partiami politycznymi.

W kwietniu 1942 roku Wanda Gertz, koleżanka z POW, proponuje jej wstąpienie do Kobiecego Oddziału Dywersji i Sabotażu – DYSK. Władysława ma wykolejać pociągi, wysadzać tory i wykonywać wyroki śmierci na Polkach współpracujących z gestapo.

Swoje właściwe miejsce w ruchu oporu Maciesza odnajduje jednak dopiero jako agentka głębokiego wywiadu. Spotkany przypadkowo na ulicy w styczniu 1943 roku znajomy aranżuje jej rozmowę z szefem wywiadu ofensywnego II oddziału AK „Stragan”, kpt. Karolem Trojanowskim. Ten, widząc w kobiecie znakomity materiał na wywiadowcę (ogromne doświadczenie, perfekcyjna znajomość języka niemieckiego), proponuje jej pracę na terenie Niemiec.

Jako agentka o kryptonimie Y-59, „Katarzyna”, z fałszywą kenkartą na nazwisko Gertrudy Wagner, podróżuje na trasie Warszawa – Wiedeń. Do Niemiec przewozi instrukcje, pieniądze i kartki żywnościowe, z powrotem – meldunki wywiadowcze. Wiedeń odgrywa dla „Straganu” ważną rolę w zdobywaniu informacji. Komórka wywiadowcza obejmuje obserwacją wiele tamtejszych zakładów przemysłowych. Część pracowników fabryk to wciągnięci do działalności konspiracyjnej Polacy lub Austriacy. Są oni bezcennym źródłem informacji o produkcji wojennej.

Agenci „Straganu” często odwiedzają wiedeńskie bary, restauracje, nocne kluby, w których miejscowi spotykają się ze znajomymi, rozmawiając o różnych rzeczach, m.in. o… produkcji nowej, tajemniczej broni na wyspie Uznam. Po latach koleżanka Władysławy z pracy w „Straganie”, Ewa Mrózek-Pilch, wspomina: „Chodziliśmy tam, gdzie podawano wino jednoroczne. Stawialiśmy i podpytywaliśmy. Jeden z Austriaków pracował w fabryce części zamiennych do broni V. Chętnie opowiadał…”.

Skazana na śmierć przez ścięcie gilotyną

3 kwietnia 1943 roku agentka wyrusza w swoją czwartą i – jak się okazuje – ostatnią podróż. Na tropie siatki wywiadowczej jest już bowiem wiedeńskie gestapo. Przywiezione dokumenty w pierwszym punkcie kontaktowym przekazuje koledze z organizacji, Władysławowi Gojniczkowi „Wladisowi”. 8 kwietnia jest gotowa do drogi powrotnej. Musi jeszcze tylko odebrać pocztę. Idzie pod wskazany adres, nie wiedząc, że w mieszkaniu Niemcy urządzili „kocioł”.       W wiedeńskim areszcie Polizeigafangenhaus zostaje poddana ciężkiemu przesłuchaniu. Bicie powoduje poważne uszkodzenia oczu, ucha i czaszki. Nie zdradza nikogo. We wrześniu 1943 roku, w celi więzienia Margarethen, próbuje odebrać sobie życie, przegryzając żyły. W szpitalu gestapo wydaje lekarzom polecenie: „Ratować za wszelką cenę”. Po powrocie do aresztu zostaje zamknięta w izolatce. Spędza w niej 17 miesięcy.

W lutym 1945 roku rozpoczyna się proces przed Sądem Ludowym, na sesji wyjazdowej w Wiedniu (gmach berlińskiego sądu został zbombardowany przez alianckie lotnictwo). Po dwóch tygodniach zapada wyrok: śmierć przez ścięcie gilotyną. „Sława” trafia do celi śmierci i od tej pory opatrzność wyraźnie zaczyna nad nią czuwać.

Dwa tygodnie po zatwierdzeniu wyroku przez Berlin zapada na tyfus plamisty. Zgodnie z ustawodawstwem niemieckim skazanego przed wykonaniem wyroku należy wyleczyć, aby miał pełną świadomość wykonywanej na nim kary. Kiedy Władysława wraca do zdrowia, okazuje się, że wiedeńskie więzienie nie dysponuje własną gilotyną. Berlin wysyła pociągiem maszynę, zapakowaną do wielkich sosnowych pudeł oraz kata. Ten jednak na miejsce stracenia nie dociera. Pociąg, którym jedzie, bombarduje w okolicach Brna sowieckie lotnictwo.

13 kwietnia 1945 roku wojska radzieckie wyzwalają Wiedeń. Władysława jest wolna…

„Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?”

Odzyskuje wolność, ale nie spokój. Po powrocie do kraju rozpoczyna kolejną walkę, tym razem bardziej przyziemną – z komunistyczną rzeczywistością, o dach nad głową i środki do życia. Przez długi czas bowiem nie ma gdzie mieszkać i z czego żyć. „Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?” – pyta władzę w jednym z kolejnych podań, prosząc o lokum. Z czasem, dzięki pomocy przyjaciół, dostaje kawalerkę w Al. Jerozolimskich (jedyne 28 m kw.) i rentę, która ledwie wystarcza na przetrwanie.

Z jej zdrowiem z roku na rok jest coraz gorzej. W końcu lekarze zgodnie orzekają: rak płuc. Władysława ze Srzednickich Maciesza, senator II RP, żołnierz Legionów Polskich i antyniemieckiego podziemia, umiera po długiej walce z chorobą 21 czerwca 1967 roku w szpitalu onkologicznym przy ul. Wawelskiej w Warszawie w wieku 79 lat. Zostaje pochowana w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim, obok męża, matki i braci.

Udział „Sławy” Macieszy w walce o niepodległość Polski został doceniony dopiero w wolnej Polsce. Prezydent Lech Kaczyński przyznał jej pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Po uroczystości, która odbyła się w 26 marca 2010 roku w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, odbyła się konferencja poświęcona kobietom działającym w służbie wywiadu ZWZ-AK, skazanym przez sądy Rzeszy na karę śmierci.

Zabierający w niej głos Andrzej Kunert przypomniał, jak bardzo młodzież przed I wojną światową była spragniona wolności, jak chętnie dążyła do walki zbrojnej w nadziei, iż ją ona Polsce przyniesie. Przyniosła, o czym kolejne pokolenie nie zapomniało. Pielęgnowanie ducha patriotyzmu doprowadziło do bohaterstwa młodych ludzi w czasie II wojny światowej. Łączniczką tej tradycji stała się Władysława Maciesza.

Źródło

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego

Autor artykułu: Monika Stasiak Przewodnik Muzeum Powstania Warszawskiego; oprac. Piotr Halicki/Onet

 

Władysława ze Srzednickich Macieszyna – pseudonim Sława
Władysława Srzednicka
(ur.: 30.06.1888 – zm.: 21.06.1967)

Żeński Oddział Wywiadowczy


6-08-2010

     Józef Piłsudski był przeciwny służbie kobiet w oddziałach frontowych, ich miejsce widział na tyłach armii we wszystkich pracach. Tymczasem kobiety doskonale sprawdzały się w roli kurierek, które wyruszały przed frontem. 2 sierpnia 1914 roku w okolicach Słomnik taki wywiad przeprowadziła Zofia Zawiszanka, 7 sierpnia w kierunku Miechowa ruszyła Aleksandra Szczerbińska. Służba wywiadowczyń trwała aż do września 1914 roku, gdy został wydany rozkaz, aby wszystkie kobiety idące z armią wróciły do Krakowa. Pozostały jedynie te, które otrzymały przydział do Żeńskiego Oddziału Wywiadowczego. Ich służbą zawiadywała Aleksandra Szczerbińska, która przydzielała zadania wyznaczone przez Jaworowskiego i udzielała pomocy przy przygotowaniach do misji.

     Kurierki rekrutowały się z różnych środowisk. Wśród nich były studentki, nauczycielki, publicystki, ale i krawcowe. Ich wiek był różny, najmłodsze miały po dwadzieścia lat, najstarsza sześćdziesiąt pięć lat. Początkowo oddział nie miał stałej siedziby, później po misjach kobiety wracały do domu państwa Wrzosków w Zagórzu koło Będzina. Czasie pełnienia swej misji musiały być elegancko ubrane, a ich bagaże nie mogły wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń. Poruszając się po określonym terenie kobiety badały głębokość frontu i dyslokację wojsk. Do ich zadań należało też budowanie zaplecza i pozyskiwanie zwolenników dla idei Piłsudskiego. Później charakter ich zadań uległ zmianie. Musiały nawiązać łączność z Warszawą, gdzie Piłsudski począł tworzyć Polską Organizację Wojskową.

     Najtrudniejszym zadaniem dla kurierki było przekroczenie linii bojowej. Przy tej próbie aresztowane zostały dwie kobiety, a pięć kolejnych w następnym czasie. Trzeba zaznaczyć, że żadna z kurierek nie zginęła podczas pełnienia swej misji. Dwadzieścia zostało wyróżnionych odznaką I Brygady „Za Wierna Służbę”, siedemnaście Krzyżem Walecznych, siedem Krzyżem Virtuti Militari. Wśród uhonorowanych tym ostatnim odznaczeniem była Władysława Srzednicka.

     Materiały zgromadzone w Bibliotece Jagiellońskiej przez pana doktora Czesława Srzednickiego obejmują wspomnienia przyjaciół i znajomych Władysławy. Pozwalają szczegółowo odtworzyć przebieg misji kurierki, trudności z jakimi musiała się borykać, dawały obraz jej zaradności w trudnych chwilach. Przy werbunku badano wprawdzie stopień znajomości języka rosyjskiego i opanowanie, ale podczas misji liczyła się też aparycja, brawura i umiejętność zachowania zimnej krwi w najtrudniejszej sytuacji.

     Ze swoją pierwszą misją ruszyła Sława w październiku 1914 roku. Zadanie polegające na przewiezieniu z Piotrkowa do Warszawy wiadomości oraz rozpoznanie jednostek rosyjskich wypadło doskonale. Drugą misję rozpoczęła w grudniu. Tym razem koleżanką miały przedostać się do Warszawy, by przewieźć pieniądze dla organizującej się Polskiej Organizacji Wojskowej, nominacje i rozkazy. Oprócz przepisowego stroju i bagażu dziewczęta zabrały też wyżła Reksa. Wbrew rozkazom Sława zapakowała do walizy dużą ilość nielegalnych druków.

     Do stolicy miały dotrzeć przez linię frontu w okolicach Płocka. Zadanie mieli ułatwić im Niemcy. W komendzie Sława przedstawiła odpowiednie dokumenty, a oficer przewiózł obydwie kurierki do ostatnich placówek w okolice zniszczonego mostu. O świcie przeniosły swoje bagaże pomiędzy puste okopy i wśród padającego śniegu oczekiwały zmroku. Wtedy rozpoczęły nawoływania chcąc nawiązać kontakty z Rosjanami po drugiej stronie rzeki. Sława twierdziła, że chce się dostać do chorej matki. Po wielu pytaniach kilku żołnierzy przeszło wreszcie przez zniszczony most i przeprowadziło dziewczęta na drugą stronę.

     W rosyjskiej kwaterze ogrzały się, a wśród tych, którzy zaciekawili się ich losem był lekarz, który zbadał kaszlącą Sławę. Po pytaniach, wyjaśnieniach i tłumaczeniach nadszedł wreszcie czas na rewizję. Gdy przystąpiono do przeglądu kompromitującej walizy Sława nagle rzekła:

– Ach prawda! Przecież ja mam ze sobą rewolwer.

     I wyciągnęła broń. Poczynił się taki rwetes, że sprawa dalszej rewizji zeszła na plan dalszy, a dziewczęta wraz z psem zostały zamknięte w areszcie. Następnego dnia jako mocno podejrzane osoby przewieziono je do sztabu pułku. Tutaj jednak spotkały się z iście rosyjską gościnnością. Nie zabrakło szampana, ani kawioru. Nagłym afektem do Sławy zapalał młody Rosjanin, który począł przekonywać pozostałych, że musi ona być szczególnie niebezpieczną osobą. W sztabie spędziły cztery dni, nie wiedziano bowiem, co z nimi zrobić.

 

Władysława Srzednicka i Stanisław Długosz (fot. zbiory autorki)

     Dopiero twierdzenie jednego z oficerów, że Sława ma zbyt uczciwe oczy by być szpiegiem spowodowało, że odwieziono je na stację. Przezornie zapisano jednak adres pod który miały się udać, a kilka dni później żandarm rosyjski skrupulatnie sprawdził ich obecność. W tym czasie nawiązanie kontaktów z Warszawą udało się tylko trzem osobom. Jedną z nich była Sława Srzednicka.

     Trzecia, samotna, ale nie ostatnia wyprawa rozpoczęła się 15 lutego 1915 roku. Nie wiadomo gdzie i w jaki sposób przekroczyła linię frontu, ale powierzone zadanie w Warszawie wykonała. Tam też otrzymała propozycję wyjazdu do Kijowa, gdzie trzeba było zawieźć nie tylko instrukcje i fałszywe dokumenty, ale i transport pistoletów. Mimo pożaru w pociągu, który groził rewizją, braku znajomości hasła i nieufności z jaką ją przyjęto udało się wykonać misję. Przed powrotem zawiązała jeszcze we Lwowie komórkę POW i trasą Odessa – Rumunia – Austria wróciła do kraju na początku lipca 1915 roku.

     W tym czasie oddział kurierek był już rozwiązany, wobec tego, że nie wolno było wywiadowczyniom nikomu niepowołanemu udzielać informacji z jej przebiegu postanowiła zdać raport samemu Piłsudskiemu. Dotarła do miejsca postoju I Brygady. Spieszyła się, gdyż gdzieś tutaj był jej ukochany Stach. Została powitana ze zdumieniem i niedowierzaniem. Kurierki, która ruszyła ze swoją misją tak dawno, już nikt nie oczekiwał, po zdaniu relacji mogła wreszcie się spotkać ze swoim Stachem. I to było ich ostatnie spotkanie. Stanisław Długosz, jeden z najzdolniejszych poetów legionowych zginął 6 sierpnia pod wsią Samoklęski koło Lubartowa.

     Po tym zdarzeniu niewiele wiadomo o życiu Sławy. Załamana, szukała zapomnienia pracując w szpitalu przy froncie. Nie wiadomo, gdzie świętowała odzyskanie Niepodległości. Stanęła jednak do służby w 1920 roku pomagając jeńcom i repatriantom wracającym ze wschodu. I musiała być nadal piękną kobietą, bo z tego czasu pochodzi wiersz, którego pierwsze wersy zostały przytoczone na początku.

     Są w jej życiorysie sprawy tajemne i niejasne. Nie wiadomo jakie zadania wykonywała jako urzędniczka do spraw specjalnych poza granicami kraju od 1922 do 1923 roku. Zaświadczenie o jej pracy wśród robotników w Bochum i Essen wystawił ówczesny szef Wydziału Wywiadowczego. Z tej pracy wyniosła doskonałą znajomość języka niemieckiego.

     Nie dążyła do uporządkowania życia osobistego. Zofia Zawiszanka pisze, że w 1926 roku udało się skłonić ją do ślubu pułkownikowi Adolfowi Maciesze, osobistemu lekarzowi Józefa Piłsudskiego, ale dodaje również:

– „Nie był to wiosenny powiew serca, ale solidne przymierze dwojga ludzi”.

     Wychodząc za Macieszę znalazła się wśród dawnych towarzyszy walk, którzy tworzyli bliski, ciepły krąg ludzi powiązanych nie tylko wspólna ideą, ale i więzami sympatii. W tym kręgu znalazła zrozumienie i ukojenie. Ale Sławie przeznaczone było samotne borykanie się z przeciwnościami losu. Adolf Maciesza zmarł w 1929 roku i Sława pozostała z pasierbem. Nie załamała się, po ciężkiej chorobie zajęła się działalnością polityczną i weszła w skład senatu.

opracowanie: Bożena Kłos   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamyhttps://www.24ikp.pl/skarby/ludzie/krajanie/srzednicka_wladyslawa/art03.php   

Więcej wpisów